Eragon
Witaj jeźdźcze!
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Eragon Strona Główna
->
Co będzie się działo?
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
"Eragon" - Dziedzictwa księga pierwsza
----------------
O książce
Bohaterowie
Różności
Miejsca pobytu
"Najstarszy" - Dziedzictwa księga druga
----------------
O książce
Du Weldenvarden
Bohaterowie
"?" - Dziedzictwa księga trzecia
----------------
Co będzie się działo?
Avatary
Film - "Eragon"
----------------
Wszystko o filmie
Christopher Paolini
----------------
O jego życiu
Offtopic
----------------
Sport
Zwierzęta
Muzyka
Gry
Książki
Całkowity offtopic
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Saphira
Wysłany: Pią 15:45, 13 Kwi 2007
Temat postu:
Jak będziesz wiedział to napisz.
Eragon_Zar'rocKJ
Wysłany: Czw 20:00, 12 Kwi 2007
Temat postu:
Może jutro do book shopu pójdę
Saphira
Wysłany: Śro 18:59, 11 Kwi 2007
Temat postu:
Ale po polsku??
Milva
Wysłany: Sob 1:54, 24 Mar 2007
Temat postu:
W okolicy kwietnia powiadasz?Tym lepiej dla nas
tony_montana
Wysłany: Wto 23:06, 27 Lut 2007
Temat postu:
Słyszałem że ma wyjść w okolicy kwietnia.
Saphira
Wysłany: Nie 15:52, 18 Lut 2007
Temat postu:
Ja tam nie czytałam, bo nie chce wiedzieć co będzie.A tak wogóle to kiedy wyjdzie 3 część?
tony_montana
Wysłany: Pią 20:45, 16 Lut 2007
Temat postu:
Oby. Albo jeszcze więcej niż dużo.
Eragon_Zar'rocKJ
Wysłany: Czw 19:55, 15 Lut 2007
Temat postu:
Żeby duuuuużo stron było
tony_montana
Wysłany: Śro 0:10, 14 Lut 2007
Temat postu:
Ja też nie moge się doczekać całości.
Maia
Wysłany: Sob 13:26, 10 Lut 2007
Temat postu:
Też to czytałam...
Super! Nie mogę się doczekać całości...
Lexie
Wysłany: Pią 10:52, 09 Lut 2007
Temat postu: Wiem co będzie w trzecim tomie!!!
ŚWIATŁO I CIEŃ. (wyjątek z 3. tomu trylogii Dziedzictwo)
Saphira udeptywała niecierpliwie ziemię.
Ruszajmy!
Eragon i Roran powiesili torby i zapasy na gałęzi rozłożystego krzaka
jałowca i wdrapali się na grzbiet smoczycy. Nie musieli tracić czasu na jej
siodłanie; wciąż miała na sobie uprząż. Rozgrzana skóra siodła niemal parzyła
Eragona. Przewidując nagłe manewry w powietrzu, chwycił sterczący
tuż przed nim szpikulec. Tymczasem Roran objął go w pasie jedną rąką;
w drugiej dzierżył młot.
Kawałek łupku trzasnął pod ciężarem Saphiry, gdy ta przykucnęła, po
czym w jednym radosnym skoku wyprysnęła na krawędź parowu, gdzie na
moment zamarła, rozpościerając potężne skrzydła. Cienka błona napięła
się z cichym pomrukiem, gdy smoczyca wzniosła je ku niebu. W pionie
przypominały dwa przejrzyste, błękitne żagle.
– Nie tak mocno – sapnął Eragon.
– Przepraszam – mruknął Roran, nieco rozluźniając chwyt.
Nie mogli dłużej rozmawiać, bo Saphira znów skoczyła. W chwili, gdy
zaczęła opadać, gwałtownie uderzyła skrzydłami, wznosząc się jeszcze wyżej.
Z każdym kolejnym uderzeniem wzlatywała coraz bliżej wąskiego pasma
chmur, ciągnącego się ze wschodu na zachód.
Gdy Saphira skręciła w stronę Helgrindu, Eragon zerknął w lewo i odkrył,
że dzięki wzniesieniu widzi oddaloną o wiele mil rozległą toń jeziora
Leona. Z wody sączyła się gruba warstwa mgły, szarej i upiornej w półmroku
przedświtu; zupełnie jakby pod powierzchnią toni płonął magiczny
ogień. Eragon stwierdził z żalem, że nawet jego jastrzębi wzrok nie wystarczy,
by dostrzec drugi brzeg i wyrastający za nim południowy kraniec Kośćca.
Od dnia, w którym opuścił dolinę Palancar, nie oglądał gór swojego
dzieciństwa.
Na północy znajdowała się Dras-Leona, wielka, ciemna plama, odcinająca
się ostrą czernią na tle ściany mgieł okalającej jej zachodnią flankę.
Jedynym budynkiem, jaki Eragonowi udało się rozpoznać, była katedra,
w której zaatakowali go Ra’zacowie; jej złowieszcza iglica wznosiła się nad
miastem niczym zębaty grot włóczni.
Gdzieś w dole, na ziemiach, nad którymi przelatywali, pozostały ślady
obozowiska, w którym Ra’zacowie śmiertelnie zranili Broma. Eragon
pozwolił, by cały gniew i smutek wywołany wydarzeniami owego dnia –
a także zamordowaniem Garrowa i zniszczeniem farmy – wezbrał i dodał
mu odwagi, więcej: pragnienia stawienia Ra’zacom czoła w walce.
Eragonie – powiedziała Saphira – dziś chyba nie musimy strzec naszych
umysłów i ukrywać przed sobą myśli?
Nie, o ile nie zjawi się kolejny mag.
Na niebie zajaśniał złocisty wachlarz – to słońce wychynęło zza horyzontu.
W jednej chwili ponury świat rozkwitł całą gamą barw: mgła połyskiwała
bielą, woda nabrała odcienia ciemnego błękitu, mur z błota okalający
centrum Dras-Leony stał się brudnożółty, drzewa spowiły wszelkie odcienie
zieleni, a ziemia zarumieniła się czerwienią i pomarańczem. Helgrind
jednak pozostał niezmieniony, jak zawsze czarny.
Kamienna góra rosła z każdą chwilą. Nawet z powietrza wyglądała złowrogo.
Nurkując w stronę jej podstawy, Saphira tak bardzo przechyliła się w lewo,
że Eragon i Roran niechybnie by spadli, gdyby wcześniej nie przypięli nóg
do siodła. W mgnieniu oka okrążyła piargi i przeleciała nad ołtarzem, przy
którym kapłani Helgrindu odprawiali swe ceremonie. Wiatr załamał się na
krawędzi hełmu Eragona, z jękiem, który niemal go ogłuszył.
– I co?! – krzyknął Roran, bo sam nic nie widział.
– Niewolnicy zniknęli!
Wielki ciężar przygniótł Eragona do siodła, gdy Saphira wzleciała w górę
i zaczęła krążyć wokół Helgrindu w poszukiwaniu wejścia do kryjówki
Ra’zaców.
Nie ma tu nawet dziury dość wielkiej dla zwykłego szczura – oznajmiłaNie oznajmiła.
Zwolniła i zawisła przed półką łączącą trzeci co do wielkości szczyt z trzema
pozostałymi. Łoskot każdego uderzenia skrzydeł smoczycy odbijał się echem
od nierównej skalnej krawędzi i narastał, aż w końcu brzmiał głośniej niż
grom. Eragonowi do oczu napłynęły łzy, powietrze pulsowało wokół niego.
Kolumny i iglice zdobiła sieć białych żyłek w miejscach gdzie szron
osiadł w skalnych szczelinach. Nic innego nie zakłócało ponurej czerni
chłostanych wiatrem blanków Helgrindu. Między kamieniami nie wyrastało
żadne drzewo, krzak, trawa ani nawet mchy czy porosty, a orły nie
śmiały zakładać gniazd na potrzaskanych półkach wieży. Wierny swej nazwie
Helgrind był miejscem śmierci; stał zbrojny w ostre jak brzytwa zębiska
skał i kamieni niczym wyrastający z ziemi kościany upiór.
Eragon posłał przed siebie myśli i potwierdził obecność jednego z niewolników,
a także dwojga ludzi uwięzionych wewnątrz Helgrindu, których
odkrył poprzedniego dnia. Lecz z pewną obawą stwierdził, że nie potrafi
wyczuć Ra’zaców ani lethrblak. Skoro ich tu nie ma, to gdzie są? – zastanawiał
się. Gdy znów podjął poszukiwania, dostrzegł coś, co wcześniej mu
umknęło: samotny kwiat goryczki, rozkwitający zaledwie pięćdziesiąt stóp
przed nimi, w miejscu gdzie wedle wszelkich reguł winna istnieć tylko
pusta skała. Skąd bierze dość światła, by przeżyć?
W odpowiedzi na jego pytanie Saphira przysiadła na kruszącej się iglicy,
parę stóp po prawej. Na moment tracąc równowagę, rozłożyła skrzydła.
Miast otrzeć się o masyw Helgrindu, koniuszek prawego skrzydła zanurzył
się w skałę i pojawił znowu.
Saphiro, widziałaś to?
Tak.
Pochylając się, smoczyca przysunęła czubek pyska do skalnej ściany, wahała
się przez moment – jakby czekała na zatrzaśnięcie pułapki – po czym
wyciągnęła szyję dalej. Powoli, łuska za łuską, jej głowa wsuwała się w głąb
Helgrindu, aż w końcu Eragon widział tylko szyję, ciało i skrzydła.
To złudzenie! – wykrzyknęła Saphira.
Napinając potężne ścięgna, zeskoczyła z iglicy i poleciała naprzód. Reszta
ciała dołączyła do głowy. Eragon z najwyższym trudem powstrzymał się
przed zasłonięciem twarzy w rozpaczliwej próbie chronienia się na widok
pędzącej ku niemu skały.
Sekundę później ujrzał szeroką sklepioną jaskinię, skąpaną w ciepłym
blasku poranka. Łuski Saphiry odbijały światło, rzucając na kamienne ściany
tysiące roztańczonych błękitnych iskierek. Eragon obrócił się i przekonał,
że za plecami nie ma skały, lecz wylot jaskini, z którego roztaczał się
wspaniały widok.
Skrzywił się. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Galbatorix mógłby
ukryć gniazdo Ra’zaców za pomocą magii. Idiota, muszę się lepiej staraćIdiota, starać,
pomyślał. Niedocenianie króla mogło bardzo szybko doprowadzić do zguby
ich wszystkich.
Roran zaklął głośno.
– Następnym razem ostrzeż mnie, zanim zrobisz coś takiego.
Eragon pochylił się, rozpiął szybko rzemyki i rozejrzał w poszukiwaniu
niebezpieczeństwa.
Wylot jaskini miał kształt nieregularnego owalu, wysokiego na około
pięćdziesięciu stóp, szerokiego na sześćdziesiąt. Dalej komora rozszerzała
się niemal dwukrotnie, sięgając w głąb na solidny strzał z łuku. W drugim
końcu wznosił się stos grubych kamiennych płyt, wspartych o siebie pod
ostrymi kątami. Podłogę pokrywała sieć szarych zadrapań, ślad po wielu
lądowaniach, startach i przejściach lethrblak. W ścianach jaskini ziało
pięć wylotów niskich tuneli, przywodzących na myśl tajemnicze dziurki
od klucza. Był tam też korytarz dość duży, by pomieścić Saphirę. Eragon
przyjrzał się im uważnie, w środku jednak panował nieprzenikniony mrok.
Wydawały się opuszczone, co się potwierdziło, gdy posłał w ich głąb myśli.
We wnętrzu Helgrindu wyczuł niezwykłe, chaotyczne pomruki, sugerujące
obecność przemykających w mroku nieznanych istot i kapiącej bez końca
wody. Do chóru szeptów dołączył miarowy oddech Saphiry, rozbrzmiewający
głośno w pustej jaskini.
Najbardziej charakterystyczną cechę kryjówki stanowiła jednak mieszanina
przenikających ją woni. Dominował zapach mokrego kamienia, pod
nim jednak Eragon wyczuł odór wilgoci, pleśni i czegoś znacznie gorszego:
słodkawy, mdlący fetor gnijącego mięsa.
Rozpiął szybko kilka ostatnich rzemieni i przerzucił prawą nogę nad
grzbietem Saphiry. Siedząc bokiem, szykował się do zeskoku. Roran zrobił
to samo z drugiej strony.
Nim jednak Eragon zwolnił uchwyt, usłyszał wśród wielu szelestów zwodzących
jego słuch kilka jednoczesnych stukotów, jakby ktoś uderzał w kamień
naręczem młotków. Dźwięk powtórzył się pół sekundy później.
Eragon i Saphira popatrzyli w stronę, z której dobiegał dźwięk.
Z szerokiego korytarza wypadł potężny, poskręcany stwór. Ujrzeli czarne,
wytrzeszczone oczy bez powiek, dziób długi na siedem stóp, nietoperze
skrzydła, nagi bezwłosy tors, potężne mięśnie i szpony ostre niczym żelazne
szpikulce.
Saphira szarpnęła się, próbując uniknąć ataku lethrblaki, ale bez skutku.
Stwór uderzył w jej prawy bok z siłą, która Eragonowi przywiodła na myśl
moc i wściekłość lawiny.
Nie widział, co dokładnie zdarzyło się potem, bo siła uderzenia wyrzuciła
go w powietrze tak szybko, że nie zdążył nawet sklecić jednej spójnej
myśli. Lot na oślep zakończył się równie gwałtownie jak zaczął, gdy coś
twardego i płaskiego uderzyło go w plecy. Eragon runął na ziemię, drugi
raz uderzając się w głowę.
Ostatnie zderzenie wypchnęło z jego płuc resztkę powietrza. Oszołomiony
leżał na boku, głośno chwytając powietrze i próbując choćby częściowo
zapanować nad zdrętwiałymi kończynami.
Eragonie! – krzyknęła Saphira.
Fragment zaczerpnięty ze strony
http://www.mag.com.pl/ksiazka_tresc.php?id=228&idf=105&page=0
[/url]
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin